30 listopada 2009

A dla odmiany: sowa

Moje stare płaszcze i kurtki trzymają się mocno, stwierdziłam więc, że w tym roku nie będę kupować nic nowego. No dobra, oprócz płaszcza poniżej, ale on jest z lumpeksu, więc się nie liczy. Żeby jednak nie było nudno [powiedziała osoba, która od roku chodzi z tą samą torbą], postanowiłam stare ciuchy trochę podrasować. Futrzane kołnierze, które zobaczyłam u Alice i Styledigger, wydały mi się genialnym sposobem na odnowienie mojego wierzchniego odzienia. Zanabyłam więc futrzaka w lumpeksie i tym oto sposobem zyskałam w szafie pięć "nowych" płaszczy. Za 13 zł! I kto jest cwaniakiem?

Sweter z sową również zawdzięczam koleżankom po ciuchu. Link do niego podesłał mi Strachulec podczas blipowej pogawędki o obciachowych swetrach. Zaniemówiłam i oczywiście zamówiłam. Po fakcie skontaktowała się ze mną Aga - właścicielka sklepu i zaproponowała, że wyśle mi go w prezencie. No takie zakupy to ja rozumiem :)


welurowy płaszcz - Charlotte Halton - ciucholand
kołnierz ze sztucznego futra - ciucholand

sweter - prezent od
Vintage-Agi.pl
dżinsy - Arizona

kozaki - Ash (e-bay)

torba - Ochnik

28 listopada 2009

Ptasia grypa

Na świecie szaleje świńska grypa, ale ponieważ ja zwykle trybię z pewnym opóźnieniem, to mnie dopiero niedawno dopadła ptasia - w swojej sowiej odmianie. I chyba nawet wiem, od kogo ją załapałam. Te blogi to prawdziwa zaraza.

Jeśli chodzi o nasze zmagania z nowym aparatem, to zdjęcia robiliśmy wczoraj, ale niestety wyszły strasznie ciemne. Lekko się załamałam i dzisiaj mieliśmy iść robić dubel, kiedy przypadkiem, przeglądając instrukcję, odkryłam funkcję rozjaśniania cieni: D-Lighting. Poprawiliśmy fotki i mimo że nie jest idealnie, to na pewno dużo lepiej.

Co do mojego wymarzonego rozmazanego tła, to niestety okazało się, że nie ma tak dobrze. To znaczy owszem, wychodzi, ale tylko na zdjęciach portretowych (do pasa), robionych z bliska. Na typowych blogowych (całopostaciowych) - nie bardzo. Czyli jednak trzeba będzie kiedyś zainwestować w lepszy obiektyw. Jakieś rady? Chodzi mi o uzyskanie takiego efektu.


broszka sowa - Pakamera.pl (Gravika)
żakiet - Rinascimento (Allegro)

bluzka - ciucholand

dżinsy - Arizona

kozaki - Miu Miu (e-bay)
torba - Ochnik

20 listopada 2009

Po drugiej stronie lustra

Przystępując do kampanii Nikona, dostałam informację, że dla producenta istotna jest recenzja "z punktu widzenia amatora, użytkownika niezwiązanego zawodowo z fotografią". No to chyba lepiej nie mogli trafić, bo zarówno ja, jak i Pan Osobisty Fotograf jesteśmy totalnymi nemo jeśli chodzi o bardziej zaawansowany sprzęt fotograficzny. Do tej pory naszym jedynym aparatem była "małpka" Kodaka (DX6490), której właśnie stuknęło 5 lat. Lustrzanki zawsze wzbudzały we mnie dziwny respekt - wydawały mi się strasznie skomplikowane i wręcz bałam się jakąkolwiek wziąć do ręki, żeby przypadkiem nie zepsuć. Nikon D3000 reklamuje się jako "najprostsza i najłatwiejsza w obsłudze lustrzanka cyfrowa formatu DX", co brzmi bardzo pocieszająco, choć oczywiście nie mam tego jak sprawdzić, bo innej lustrzanki nigdy nie używałam :) Ale pierwszymi wrażeniami podzielić się mogę.

Zaskoczenie numer jeden: zdjęcia da się robić tylko przez wizjer, a nie "przez" wyświetlacz. Godzinę kombinowaliśmy, jak to przestawić, aż w końcu nas oświeciło: nie da się. No wiecie co!? W związku z tym, żeby zrobić szafiarskie zdjęcie, Pan Szanowny Fotograf musi zdejmować okulary i kucać, z czego nie jest specjalnie zadowolony ;) To jakby minus. Trochę też przerażają mnie te dziwne literki i cyferki, które pojawiają się na wyświetlaczu po włączeniu aparatu - totalny Star Trek, nic z tego nie czaję.

Ogromnym plusem jest natomiast tryb przewodnika, który każdego nemo-kompaktowca prowadzi za rączkę. Świetnie jest to pokazane na mikrostronie tego modelu, w zakładce Sample Images - wystarczy wybrać rodzaj zdjęcia, aby dostać gotowy "przepis", co i jak wcisnąć, żeby takie zrobić. Genialna sprawa.

Co prawda nadal jesteśmy trochę jak dzieci we mgle, ale już teraz widać, że zdjęcia wychodzą o wiele lepsze niż p.e.n. (przed erą Nikona). To bardzo cieszy, jednak dla mnie najważniejsza była jedna kwestia: czy będzie się dało robić "rozmazane tło, jak na Sartorialiście". I tu wiktoria na całej linii: rzeczywiście, da się!!! Testowaliśmy dzisiaj i kiedy się okazało, że to naprawdę działa, prawie że odtańczyłam taniec radości na środku wawelowego dziedzińca.

Następnym razem już normalna notka szafowa, a póki co kilka fotek z naszego pierwszego "pleneru". Celowo ich nie edytowałam (tylko niektóre przycięłam), żeby pokazać realne efekty. Jak na pierwszy raz, wyszły moim zdaniem całkiem nieźle.

PS
Dziękuję Xymoksowi za podsunięcie pomysłu na tytuł notki :)





18 listopada 2009

Konkurs - do wygrania Nikon D3000

Jak pewnie niektórzy zauważyli, niedawno odkurzyłam stary podtytuł mojego bloga: "ubranie to przebranie". To hasło chyba najlepiej odzwierciedla moje podejście do ciuchów. Bo jak się tak zastanowić, to każde ubranie jest w pewnym sensie kostiumem - czasami narzucanym przez okoliczności (np. na rozmowę o pracę lepiej "przebrać się" za godnego zaufania pracownika ;), a czasem zakładanym dobrowolnie (bo na przykład mamy akurat ochotę na kreację w stylu retro). Sama zauważyłam, że zależnie od tego, co na siebie zakładam, staję się trochę inną osobą - inaczej się czuję, ba, nawet inaczej się zachowuję. W trenczu i butach na obcasie wydaję się sobie taka elegancka i dorosła, a w bluzie z kapturem i adidasach z miejsca ogarnia mnie "amerykański" luz i nawet zaczynam się lekko bujać podczas chodzenia :)

Dobra, ale do czego zmierzam tym pseudofilozoficznym wstępem? Ano do zapowiadanego przedwczoraj konkursu :) Jak już pisałam, do wygrania lustrzanka cyfrowa Nikon D3000.
  • Aby wziąć udział w konkursie, należy przysłać zdjęcie będące interpretacją hasła "Ubranie to przebranie". Mogą to być zdjęcia zrobione specjalnie na okoliczność konkursu bądź archiwalne, wygrzebane z albumu czy dysku komputera (strój z balu przebierańców w przedszkolu, szkolnego przedstawienia, imprezy tematycznej, Juwenaliów lub po prostu taki, w którym czuliście jakoś inaczej niż zwykle - pełna dowolność) .
  • Do zdjęcia można (ale nie trzeba) dołączyć krótki opis (w jakich okolicznościach powstało itd.).
  • Uwaga: przysyłajcie zdjęcia przedstawiające Was samych (a nie np. rodzinę czy znajomych). Jeśli na zdjęciu jest ktoś jeszcze oprócz Was, zaznaczcie, którzy to Wy - inaczej zgłoszenie zostanie zdyskwalifikowane (muszę przecież wiedzieć, które przebranie mam oceniać!).
  • Zgłoszenia należy przysyłać na mój adres do 14 grudnia włącznie. Autor(ka) najciekawszego / najzabawniejszego / najbardziej zaskakującego ubrania-przebrania otrzyma w nagrodę aparat :) Wyniki 16 grudnia. Powodzenia!
[Pełny regulamin konkursu]
Nikony można też wygrać na czterech innych blogach - szczegóły tutaj.

16 listopada 2009

Mam nowy aparat i nie zawaham się go użyć!

Miesiąc temu żartowałam na Blipie, że św. Nikon (poważnie, jest taki!) wydaje się być idealnym adresatem próśb o nowy sprzęt fotograficzny. Najwyraźniej święci podczytują mojego bloga, bo moje modły zostały wysłuchane :) Nie kto inny, jak właśnie firma Nikon postanowiła sprezentować mi nowiutki aparat - lustrzankę cyfrową D3000! Tak jest, na własność i za darmo! No, może nie tak zupełnie za darmo, bo w zamian za to przez miesiąc będę wyświetlać na blogu ich baner, opisywać, jak sprzęt sprawdza się w praktyce, a na zdjęciach zrobionych w tym czasie umieszczać ich logo. Myślę jednak, że to całkiem uczciwy układ. W dodatku na tym nie koniec. Drugiego Nikona D3000 będzie można wygrać u mnie w konkursie! :)

Cały czas jestem w lekkim szoku. Człowiek pisze bloga o głupotach (nie bójmy się tego słowa ;) i jeszcze mu za to aparaty dają! O tempora, o mores :) Zwykle do wszelkich propozycji reklamowych podchodzę bardzo ostrożnie, a nawet podejrzliwie: analizuję, rozważam wszystkie za i przeciw, a w końcu najczęściej albo rezygnuję, albo zgadzam się, by w ostatniej chwili jednak się wycofać. Tym razem nie wahałam się ani sekundy. Od dawna marzyłam o porządnym aparacie, bo mimo że mój stary kompakt spisuje się całkiem nieźle (jak na moje potrzeby), to jednak w gorszych warunkach nie daje rady. A jesień/zima to wyjątkowo paskudny okres na szafoblogowanie. Nowy sprzęt naprawdę z nieba mi spadł! Mam nadzieję, że ja i mój Fotograf w miarę szybko opanujemy podstawy obsługi i już niedługo będziemy mogli za znajomymi fotospecjalistkami powtarzać, że "nie ma złych warunków do robienia zdjęć, są tylko różne" :)

PS
Jeśli czyta to św. Monitor, to oczywiście też pozdrawiam ;)


13 listopada 2009

Na leżance u ciuchoterapeuty

Tak sobie niedawno rozmyślałam przy okazji Dnia Spódnicy (na którego obchody niestety się nie załapałam) o tym, jak diametralnie zmieniło się moje podejście do tej części garderoby. Przez jakieś 20 lat prawie w ogóle nie nosiłam spódnic i sukienek, bo wszyscy mi powtarzali, że mam za chude nogi. Sama się dziwię, jak mogłam być takim małym bezkręgowcem i tak się tym przejmować, zwłaszcza że zwykle wszystko lubiłam robić po swojemu, a wręcz na przekór (w rodzinie do dziś krąży opowieść o tym, jak kiedyś podczas zabawy Mama powiedziała mi, żebym nie tarła głową o dywan, na co ja specjalnie zaczęłam trzeć tak długo, aż zdarłam sobie skórę, i potem przez dwa tygodnie nosiłam na czole efektowny "stygmat"). Na szczęście w końcu się opamiętałam i teraz "dzień spódnicy" obchodzę średnio co drugi dzień. Ba, żeby nadrobić stracone lata, zamierzam śmigać w mini co najmniej do pięćdziesiątki! Lojalnie uprzedzam :)


coś, co nie wiem, jak nazwać (narzutka?) - Camaieu
koszulka - Zara
naszyjnik - H&M
spódnica z absolutnie przepięknym wzorem - Carrot and Parrot
rajstopy - Calzedonia
podkolanówki - Calzedonia
kozaki - Ash (e-bay)

9 listopada 2009

Modnisie w Levi'sie

Dzisiaj kolejny wpis z serii "z życia VIP-a". Tym razem zawiało mnie i inne szafiarki do siedziby Levi'sa. Firma zaprosiła nas, żeby poznać naszą opinię na różne dżinsowe tematy, a przede wszystkim na temat nowej kolekcji, która wejdzie do sklepów w przyszłym roku. Moje ego aż mruczało z zadowolenia, ponieważ modele, które miałyśmy okazję oglądać i mierzyć, są ponoć trzymane niemal w sejfie i byłyśmy pierwszymi osobami z zewnątrz, którym je udostępniono (ha!). Z uwagi na ściśle tajny charakter operacji nie mogę zaprezentować zdjęć ciuchów, ale za to mam kilka niusów z pierwszej ręki :)

Po pierwsze, Levi's szykuje rozmiarową rewolucję. Wiele kobiet ma problem ze znalezieniem odpowiednich dżinsów: jak dobre w pasie, to za szerokie w biodrach, jak dobre w biodrach, to z kolei z tyłu tworzy się odstająca "kieszeń" itd. Dlatego firma opracowała całkiem nową rozmiarówkę, którą mogłyśmy na spotkaniu przetestować. Zostałyśmy wszystkie komisyjnie zmierzone, a następnie dostałyśmy do przymiarki spodnie dobrane do naszych typów sylwetek. Ja miałam okazję wskoczyć w dwie pary dżinsów i faktycznie, leżały idealnie (chociaż akurat moim największym problemem nie jest dopasowanie w okolicy talii i bioder, tylko znalezienie nogawek odpowiedniej długości).

Na tym nie koniec. Dowiedziałyśmy się również, że Levi's idzie w ślady innych marek i planuje stworzenie limitowanej kolekcji przy współpracy ze znanym projektantem. Będzie to - uwaga, uwaga - Jean Paul Gaultier. Na pewno wypytam go o szczegóły, kiedy zaprosi nas na podobne spotkanie ;)


Na szczycie: Justyna - nasza Levi'sowa gospodyni
Góra: Areta, Sara, Harel, Ciuchomanka, Sprężnyna, Sandra, Mekinking, Kaka Bubu, moja siostra Emilia :)
Dół: Basia z Aliganzy, Sonia z Urban Chic, Ewa, Charlize, Capaciuous Box, ja, Magda z Aliganzy
(na zdjęciu brakuje Robaczka, który wyszedł wcześniej)

PS
Gdyby ktoś jeszcze nie słyszał, Dzień Dobry TVN wyemitowało w czwartek krótki reportaż o szafiarkach - można go obejrzeć tutaj. Wielkie brawa dla dziewczyn, które wzięły w nim udział!